Finish it!
Boże Igrzysko: Dzieje Rzeczypospolitej Szlacheckiej wyprzedała się do końca 2011 r. Nasza pierwsza prawdziwa gra, do tego doceniona przez graczy (no bo nakład się wyprzedał) i środowisko (no bo Gra Roku 2011), więc święto. No i pytanie – co dalej z tytułem, panowie bracia?
Odpowiedź padła szybko, bo w maju 2012 r., gdy niszczyliśmy nasze prototypy. Destrukcja jest zawsze twórcza. Już „na wyjeździe” Jaro zagadał nas jeszcze z pewną koncepcją mechaniki. Nie minął miesiąc, a Waldek miał już z tego szkic gry, następcy Bożego Igrzyska.
W sierpniu miał już prototyp.
Zamiar był prosty. Zostawiamy to co fajne w Bożym Igrzysku (wspaniała idea gry i ról graczy, podział na działania wewnątrz i presję z zewnątrz, budowanie własnej potęgi przyczyną wzrostu i spadku siły kraju) a wywalamy to co niefajne (długi czas rozgrywki, długie oczekiwanie na własny ruch, liczne fazy gry, zawiłe zasady najazdów, brak urzędów państwowych i organów władzy I RP).
Oryginalny pomysł Jaro mocno pachniał grą karcianą, co widać na powyższym prototypie. Wszystko, poza oznaczaniem punktów zwycięstwa, dzieje się za pomocą kart.
Mija rok pracy, testów, zwalczających się pomysłów i idei. Były nawet rewolucje:
– „Panowie, wywalmy planszę, zróbmy z tego grę do kieszeni!”
Ale je szybko stłumiono.
– „Po moim trupie! Boże Igrzysko bez planszy? Cóżeś, waćpan, z konia spadł?”
– „Nie! Plansza z puzelków musi być!”
1:2. U nas jest demokracja.
Maj 2013.
Pojawiły się żetony i masa innych rzeczy. To już planszówka na całego.
Panowie Królowie i Panowie Senatorowie mają już swoje kartonowe atrybuty, zaczynają nimi wpływać na decyzje graczy. Buławy, denary, kielichy i szable, liczymy i analizujemy…
Nie zdobywamy już zwyczajnych punktów zwycięstwa. Teraz rywalizujemy w tym kto bardziej święty, a kto bojowy, kto majętny, a kto kreskami silny.
Oczywiście wszystko to wyleciało z gry. Ot taka rola prototypu. Wymyśl, wydrukuj, zagraj, wyrzuć do kosza.
I wróć do punktu wyjścia – bo jak za mocno zmienisz tę iskierkę natchnienia, która była pierwszym, świeżym pomysłem na grę, to wyjdzie ci wtórny gniot.
Waldek wrócił.
Schudło się planszy, co?
Razem z żetonami wyleciało wiele innych rzeczy. Na przykład limit zdobyczy w danej prowincji. Teraz nie ma limitu, „buduj waść gdzie chcesz, ale na własną odpowiedzialność”.
No i można już Śląsk macierzy przywrócić – w końcu Waldek jest z Opola, więc opcja śląska być musi. A były na to wielkie szanse w historii, które Wazowie nikczemnie zmarnowali. Ale Wy ich nie marnujcie – taka przyłączona prowincja, nie dość, że prestiż, to jeszcze obronność zwiększa. Wam zwiększa, więc to Wasze szanse na zwycięskie wojenne laury rosną. No chyba, że to jednak prowincja innego gracza… Wtedy wiadomo co robić, nie?
Gra śmigała już aż miło, no więc zaczęło się rysowanie.
Podkład z historycznej mapy, pola ważne dla mechaniki rysowane kreską stylizowaną na odręczną. Robi się pięknie.
Piotro, ten to rysować potrafi…
Choć to nie jedyna osoba, która pomaga nam w rysowaniu. Jest jeszcze DarkBogas, z Planszowego Opola, który po zagraniu testowej partii bezinteresownie zaoferował nam pomoc. Tak, planszówki mają moc, pisałem zresztą już o tym.
Czyli co, kończymy? Hehe, nie ma mowy! Przecież zmienność rozkazów świadczy o ciągłości dowodzenia!
U nas to tak w każdym razie działa, zatem nikogo nie zdziwi, że w…
…listopadzie 2013…
…Jaro wywrócił wszystko o 90 stopni.
Ale to po to, by dodać nieco ergonomii.
Gdy siedzicie przy stole w 5 osób, to łatwiej usiąść w podkowie przy pionowej planszy (N-0, E-2, S-1, W-2), niż poziomej (N-0, E-1, S-3, W-1). Wszak stoły zazwyczaj są prostokątne.
A nie chcemy przecież, by ktoś miał planszę i karty do góry nogami, nie?
No i doszły te kolory państw na mapie. Jak w atlasie historycznym. Uwielbiamy takie klimaty.
To co, daleko jeszcze?
Niby nie, popatrzcie na te zdjęcia…
… ale czy na pewno?
Tego nie wiem nawet ja, choć siedzę w tym projekcie po uszy.
Zatem pozostaje mi już tylko jedno do powiedzenia: Finish it, Mister Waldek!
Bo ja już czekam na to nowe Boże Igrzysko, i doczekać się nie mogę!