„Pingwiny z Madagaskaru”. Tak, zrobiłem grę o pingwinach…

Kilka dni temu Board Game Girl opublikowała zdjęcie z przedpremierowej recenzji gry Pingwiny z Madagaskaru. Po chwili pod zdjęciem pojawił się komentarz – pytanie: „Przyznajcie się, ile jajek z niespodzianką musieliście otworzyć?„. Na co padła odpowiedź: „Tylko jedno. Przysłane przez Phalanx.

No właśnie.

Czasami uda ci się w życiu zrobić coś tak fajnego, że wygląda jak jajko niespodzianka.

Pracę nad zasadami Pingwinów z Madagaskaru rozpocząłem dwa lata temu. W maju 2015 r. finalny prototyp miał być prezentowany pewnemu bardzo ważnemu człowiekowi, ale los, jak to często w życiu bywa, pokrzyżował te plany i gra nie mogła się ukazać.

Ale nie było jej pisane za długo odpoczywać w szufladzie.

Niepowodzenie w staraniach o jedną licencję zmotywowało mnie do walki o kolejną, która zarysowała się gdzieś na horyzoncie. I po półrocznych podchodach udało się: amerykański gigant, DreamWorks, zgodził się by mój projekt został wydany pod licencją serialu Pingwiny z Madagaskaru!

To nie jest trudna gra, najlepiej nadaje się do rodzinnego grania. Zbieramy zestawy kolorowych przedmiotów, by za ich pomocą zdobywać karty serialowych bohaterów, którzy pomogą nam w realizacji misji. Za zgromadzonych bohaterów i misje otrzymamy punkty zwycięstwa, a stracimy je za zebranie, ale niewykorzystane przedmioty. W wariancie zaawansowanym, nieco bardziej wymagającym, dochodzą do tego akcje ze zdobytych kart oraz możliwość blokowania ruchów przeciwników na planszy. Tak by do realizacji własnych planów dodać sabotowanie cudzych. Miłośnicy złożonych mechanik nie znajdą tu fajerwerków.

Bo fajerwerki dałem gdzie indziej.

Jeśli lubisz Pingwiny z Madagaskaru w dowolnej odsłonie (choć pewnie zgodzisz się, że ta serialowa jest najlepsza), to właśnie tutaj znajdziesz gwóźdź programu. Jak to powiedziała w swojej recenzji wyżej już cytowana Ania Polkowska: „Klimat jaki jest w tej grze jest niesamowity. Czujemy się, jakbyśmy tworzyli własny odcinek serialu Pingwiny z Madagaskaru„. Mechanika gry pasuje bowiem idealnie pod temat szalejących w zoo pingwinów-agentów, których wzajemne relacje są, delikatnie mówiąc, złożone. A dzięki wsparciu przyjaciół oraz udostępnieniu przez DreamWorks swojej obłędnej bazy danych, udało się przenieść całe bogactwo serialowej fabuły na komponenty gry. Wisienką na torcie są wspaniałe plastikowe figurki pingwinów, które zachwycą każdego gadżeciarza.

Tak, to moja druga, po Czasie Honoru, „licencyjna entry game”. Tym razem to nie prosta gra wojenna, lecz taktyczna eurogra bazująca na mechanice „set collection”. Gdy Jaro pracuje nad wydaniem nowej edycji Hannibal: Rome vs Carthage, na 20 lecie powstania tej wybitnej gry, a Waldek tworzy genialny 1941: Race to Moscow, ja robię gry o pingwinach…  Ale nie czuję się z tym źle, bo wierzę, że jeśli Hannibala i Wyścig do Moskwy kupicie dla siebie, to Pingwiny z Madagaskaru kupicie dla swoich rodzin i dzieci! Chyba że czasami jedno z jajek niespodzianek kupujecie właśnie dla siebie…

A poniżej możecie zobaczyć jak gra wygląda w całej swojej okazałości 🙂